Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 01.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Przeszłość wydaje nam się zawsze lepszą od teraźniejszości — wtrącił od niechcenia. — Jednak Suwarów dał się wciągnąć w pułapkę, zastawioną przez jenerała Moreau i nie umiał się z niej wydostać.
— Kto ci to powiedział? Kto?! — wykrzyknął stary książę — Suwarów...
Rzucił talerz w górę, który udało się Tykonowi schwycić zręcznie w powietrzu.
— Fryderyk i Suwarów, to byli dwaj ludzie, rzeczywiście! ale Moreau?!... Moreau byłby się dostał w niewolę, gdyby Suwarów był mógł działać swobodnie. Wsadzili mu atoli na kark cały Hof-Kriegs-Wurst-Rath! z którego sam djabeł nie byłby wiedział jak się wywinąć! Zobaczycie, przekonacie się sami niebawem, co to znaczy taki Hof-Kriegs-Wurst-Rath, jakie to straszne zwierzę! Jeżeli Suwarów nie mógł się z nim uporać, to tembardziej Kotuzow nie da sobie z nim rady! Nie, mój drogi! Nie wystarczą wam właśni jenerałowie. Posprowadzacie jenerałów francuskich, z pomiędzy tych, którzy zwracają się frontem do Bonapartego, aby go pobić własną jego bronią. Wszak wyprawiono już Niemca Pahlena, aby odszukiwał w New-Yorku jenerała Moreau — dodał, stosując te słowa do propozycji zrobionej rzeczywiście temuż jenerałowi, bawiącemu w Ameryce na wygnaniu, aby przyjął taki sam stopień w armji rosyjskiej. — To coś niesłychanego! Czy byli Niemcami, lub Francuzami: Potemkiny, Suwarowy, Orłowy? Wierz mi, albo oni z kretesem głowy potracili, albo jam zgłupiał na starość. Życzę wam szczęścia! ale zobaczymy... przekonamy się... Bonaparte wielkim wodzem! Ha, ha, ha!