Strona:Lew Tołstoj - Spowiedź.pdf/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

krążyłem dokoła tak widocznej prawdy i że jeżeli myśleć i mówić o życiu ludzkości, to trzeba wziąć pod uwagę życie ludzi, a nie życie kilku pasożytów.
Prawda ta była zawsze prawdą, jak 2×2=4, ale ja jej nie uznawałem dlatego, że uznawszy, że 2×2=4, musiałbym przyznać, że nie jestem dobry. A uważać się za dobrego było dla mnie ważniejszem i konieczniejszem aniżeli 2×2=4. Pokochałem ludzi dobrych, znienawidziłem siebie samego i uznałem prawdę. Teraz wszystko zrozumiałem.
A cóż by było jeżeliby kat, który życie całe torturuje i ścina głowy, albo pijanica, albo warjat, zamknięty przez życie całe w ciemnym pokoju, zbrzydziwszy sobie ten ciemny pokój i wyobrażający sobie że zginie jeśli zeń wyjdzie, — zapytał siebie: co to jest życie? — Rozumie się nie mógłby dostać na pytanie, co to jest życie? — innej odpowiedzi jak tę, że życie jest największem złem i odpowiedź warjata byłaby zupełnie właściwa, ale tylko dla niego. A jeżeli ja sam jestem takim warjatem? Jeżeli my wszyscy bogaci, próżniacy, jesteśmy takimi samymi warjatami?...