Strona:Lew Tołstoj - Spowiedź.pdf/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

biąca życie, miljony — nie wątpią o celu życia.
W rzeczy samej, oddawna, jak tylko istniało życie, o którem cośkolwiek wiem, żyli ludzie, znając to rozumowanie o marności życia, które mnie ukazało jego bezmyślność, i pomimo to żyli, nadając mu jakiś sens.
Od chwili, jak się zaczęło życie ludzkie, miało ono dla nich jakiś sens i oni wiedli to życie, które doszło do mnie. Wszystko co jest we mnie i dokoła mnie, wszystko — cielesne i duchowe, wszystko — jest owocem ich poznania życia. Te same narzędzia myśli, zapomocą których osądzam i potępiam to życie — wszystko to zrobione przez nich, a nie przezemnie. Ja sam się urodziłem, wychowałem, wyrosłem, dzięki im. Oni wykuli żelazo, nauczyli rąbać las, oswoili krowy, konie, nauczyli siać, nauczyli żyć wspólnie, urządzili nasze życie, oni nauczyli mnie myśleć i mówić. I ja — ich dzieło, przez nich wykarmiony, napojony, nauczony ich myślami i słowami — dowiodłem im, że oni są bezmyślni! Tutaj jest coś nie w porządku — mówiłem sobie. — Musiałem się