Strona:Lew Tołstoj - Spowiedź.pdf/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie mogłem jechać na polowanie, wiedząc że jest starość, cierpienia i śmierć. Zbyt żywą miałem wyobraźnię. Prócz tego nie mogłem cieszyć się z chwilowego przypadku, wnoszącego przemijające szczęście w moje życie. Trzecie wyjście zrozumiawszy, że życie jest złe i głupie, zabić się. Zrozumiałem to, ale jednak nie zabiłem się. Czwarte wyjście: żyć w położeniu Salomona, Szopenhauera — wiedzieć, że życie jest głupim żartem, a pomimo to żyć, myć się, ubierać, jeść obiad i nawet książki pisać. Było to dla mnie wstrętne, męczące, ale jednak trwałem w tem położeniu.
Było ono takie: ja, mój rozum — uznałem, że życie jest nierozumne. Jeśli niema wyższej mądrości (a niema jej i nic jej nie może dowieść), to rozum mój jest twórcą mego życia. Gdyby go nie było, nie byłoby dla mnie życia. Jakże więc ten rozum neguje życie, kiedy sam jest jego twórcą? Albo z drugiej strony: jeśliby nie było życia, nie byłoby mego rozumu, więc rozum jest synem życia. Życie jest wszystkiem. Rozum jest płodem życia i rozum ten przeczy życiu. Czułem, że jest tu coś nie w porządku.