Strona:Lew Tołstoj - Sonata Kreutzerowska.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



ROZDZIAŁ DWUDZIESTY

— Tak, było tak niezadługo przedtem.
Żyliśmy jakby podczas zawieszenia broni i nie było żadnego powodu do naruszenia tego stanu.
Nagle zaczyna się rozmowa o tem, że jakiś pies dostał na wystawie medal. Ona mówi, że nie medal, a dyplom pochwalny. Zaczyna się kłótnia, zaczyna się przeskakiwanie z przedmiotu na przedmiot, przymówki: — „No tak, to przecież już dawno wiadomo, zawsze tak. Tyś powiedział“. — „Nie, nie powiedziałem” — „Znaczy się, że ja kłamię!“
Już czujesz, że za chwilę zacznie się ta straszna kłótnia, w czasie której ogarnia chęć zabić siebie lub ją.
Wiesz, że zaraz się zacznie, boisz się tego jak ognia i dlatego chciałbyś się opanować, ale wściekłość ogarnia całą twoją istotę. Ona jest w tym samym, jeszcze może gorszym nastroju, umyślnie przekręca każde twoje słowo, nadając mu fałszywe znaczenie. Każde jej słowo przepojone jest jadem, kłuje tam, gdzie wie, że mnie