Strona:Lew Tołstoj - Sonata Kreutzerowska.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

biety mówią o tem prosto i śmiało, wyobrażając sobie, że to pochodzi z miłości ku dzieciom, uczucia dobrego i chwalebnego, którem się szczycą. Nie widzą jednak, że rozumowaniem tego rodzaju negują miłość i umacniają tylko swój egoizm. Wdzięk dziecka sprawia im mniej przyjemności niż strach o nie — cierpień, dlatego to dziecko, które mogłyby kochać, nie jest im potrzebne. Poświęcają nie siebie dla ukochanej istoty, ale ukochaną w przyszłości istotę dla siebie Jasne jest, że to nie miłość, lecz egoizm. Ale nie podnosi się ręka, aby sądzić te matki z zamożnych rodzin, gdy się przypomni to wszystko, co one w naszem pańskiem życiu przecierpią dzięki doktorom podczas choroby dziecka. Gdy przypomnę sobie teraz życie i stan żony w pierwszych latach małżeństwa, kiedy mieliśmy troje — czworo dzieci, ogarnia mnie przerażenie.
Życie nasze jakby zupełnie nie istniało. Było to jakieś ciągłe niebezpieczeństwo, ratowanie się przed niem, niebezpieczeństwo, na nowo grożące, znów rozpaczliwe wysiłki i znów ratunek — wciąż takie położenie, jak na ginącym okręcie. Czasami wydawało mi się, że to było robione naumyślnie, że ona udawała tylko niepokój o dzieci, żeby mnie pognębić. Przecież to tak prosto rozstrzygało wszystkie pytania na jej korzyść. Zdawało mi się, że wszystko, co mówiła i czyniła w tych wypadkach, jest udane. Jednak nie było tak; ona sama strasznie się męczyła i zadręczała ciągle dziećmi, ich zdrowiem i chorobami. Była to tor-