Strona:Lew Tołstoj - Sonata Kreutzerowska.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiemy przecież, w jaki sposób mężczyźni patrzą na kobietę. — „Wein, Weiber und Gesang“ — tak też głoszą poeci w wierszach. Niech pan weźmie całą poezję, całe malarstwo, całą rzeźbę, od wierszy miłosnych, nagich Wener i Fryne począwszy: wszędzie widać, że kobieta jest przedmiotem rozkoszy, zarówno w zaułkach przedmieścia, jak i na najwykwintniejszym balu. I niech pan zwróci uwagę na chytrość djabła: no, rozkosz, przyjemność, niechby każdy wiedział, że przyjemność, że kobieta — to smaczny kąsek. Ale nie! najpierw rycerze upewniali, że ubóstwiają kobietę (ubóstwiają, a jednak patrzą na nią, jak na przedmiot rozkoszy). Teraz zaś zapewniają, że ją szanują. Jedni ustępują jej miejsca, podnoszą chusteczki; drudzy przyznają jej prawo sprawowania wszystkich urzędów, rządzenia i t. d. Tak postępują wszyscy, a pogląd na nią jest wciąż ten sam. Kobieta jest źródłem rozkoszy, ciało jej — środkiem ku temu. I ona wie o tem tak samo, jak w niewolnictwie. Niewolnictwo przecież jest jedynie korzystaniem jednych z przymusowej pracy wielu innych jednostek. Dlatego też, żeby niewolnictwa nie było, trzeba, by ludzie nie chcieli korzystać z przymusowej pracy innych i uważali to za grzech i wstyd. A tymczasem zmieniają zewnętrzną formę niewolnictwa, wprowadzają, że nie wolno będzie zawierać kontraktów sprzedażnych z niewolnikami i przypuszczają całą pewnością siebie, że niewolnictwa już niema. Jednak nie widzą i nie chcą widzieć tego, że niewolnictwo istnieje w dalszym ciągu