Strona:Lew Tołstoj - Sonata Kreutzerowska.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

myśleć! I rozprawia się o swobodzie, o prawach kobiety. To zupełnie to samo, jakby ludożercy odkarmiali wziętych przez siebie do niewoli na pożarcie, a jednocześnie zapewniali, że troszczą się o ich prawa i swobodę.
Wszystko to było nowe i uderzyło mnie.
— Jakto? Jeżeli tak — powiedziałem — to z tego wynika, że kochać żonę można raz na dwa lata, a mężczyzna...
— Mężczyzna musi. Znów ci kochani kapłani nauki zapewnili wszystkich... Jabym tym znachorom kazał spełniać powinności tych kobiet, które, według ich zdania, konieczne są dla mężczyzn. Coby wtedy powiedzieli? Człowiekowi można wmówić, że niezbędna jest dlań wódka, tytoń, opjum, i wszystko to stanie się dlań niezbędne. Wynika stąd, że Bóg nie pojął tego, jak być powinno, i dlatego, nie spytawszy się wprzódy znachorów, źle świat urządził. Jak pan widzi, to się nie zgadza. Dla mężczyzn bezwarunkowo konieczne jest (tak też postanowili) zadawalniać swą żądzę, gdy nagle przyłączyło się tu rodzenie i karmienie dzieci, które przeszkadzają zaspokojeniu tej potrzeby. Jakże więc? Trzeba zwrócić się do znachorów, już oni to urządzą. I rzeczywiście coś wymyślili. Ach, kiedyż rozstaną się znachorzy ze swemi oszustwami! Już czas. Do czego już doszło? Ludzie szaleją i zabijają się, wszystko z tego powodu. A czyż może być inaczej? Zwierzęta jakgdyby wiedziały, że potomstwo podtrzymuje ciągłość gatunku i trzymają się w tem pewnych za-