Strona:Leopold Świerz - Wycieczka na Wysoką.djvu/1

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




WYCIECZKA NA WYSOKĄ
(2555 m.) w Tatrach.
Przez
LEOPOLDA ŚWIÉRZA.



Kto po trudach codziennego życia chce chociaż na chwilę wypocząć aby pokrzepiwszy siły z tém większą energia powrócić do twardych obowiązków swego zawodu, niechaj spieszy w góry. Tam u źródła wiecznie młodéj przyrody śród nieustannego szumu wód i poświstu wiatrów zachwycony majestatem niebotycznych skał dozna tak silnych wrażeń, iż zupełnie zapomni o trapiących go troskach, a wzmocniony na duchu nabierze hartu do dalszéj pracy. Ktokolwiek raz zakosztował tego błogiego uczucia, ten znowu po niejakim czasie z tęsknoty za górami porzuca jednostajne życie, opuszczając zapylone ulice miejskie.
Niepodobna opisać, jaki urok wywierają Tatry osobliwie na tych, którzy je częściéj zwiedzają. Kiedy nadchodzi pora zbliżającéj się podróży, dziwna jakaś niecierpliwość pierś przepełnia; dnie się dłużą, nie można się doczekać chwili wyjazdu, zdaje się, że nigdy nie nastąpi. Jakież dopiéro wzruszenie, gdy się ujrzy zdaleka gór szczyty; rozmowa pomiędzy jadącymi toczy się wciąż około jednego przedmiotu, około gór; robią się plany, układają wycieczki, zamierza się wdzierać na szczyty dotąd nie zwiedzane, zapomina o doświadczonych trudach i niebezpieczeństwach, a w pamięci tkwi tylko urok doznanych wrażeń. Z odległości już bywalec w Tatrach rozpoznaje pojedyńcze szczyty i wskazuje je nieświadomym towarzyszom, opowiadając im rozmaite przygody z przebytych wypraw. Po przybyciu na miejsce, urok ten wzrasta jeszcze; cudne powietrze górskie, szmer znanych strumieni, szum lasów, widok chat, w których przebywało się chwile wytchnienia, spotykanie co chwila znajomych górali, witających serdeczném słowem przybywającego, wszystko to mięsza się, tłoczy, przepełnia umysł i błogiém wrażeniem uprzyjemnia chwilę powitania gór ukochanych.
Po umieszczeniu się i urządzeniu obozowém najpierwszy dzień pogodny jest dniem wycieczki. Zrazu robią się one bez planu; dąży się w znajome doliny, jakby dla odwiedzenia starych przyjaciół, dla zobaczenia, w jakim znajdują się stanie i czy zaszły od przeszłego roku jakowe zmiany. Czasami ściśnie się serce na widok regla