Strona:Leopardi - Myśli.pdf/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

katowni, której człowiek taki dokonywa na swym bliźnim, doznaje on z pewnością rozkoszy prawie nadludzkiej i rajskiej, albowiem widzimy, że osobniki takie porzucają dla tej rozkoszy wszelkie inne, zapominają o śnie i pokarmie, a z oczu ich niknie życie i świat. A rozkosz ta polega na silnej wierze, którą żywi dany człowiek, że wzbudza podziw i że sprawia rozkosz słuchaczowi; inaczej byłoby dla niego to samo: czytać pustyni, czy ludziom. Otóż jaka jest rozkosz tego, który słyszy (rozmyślnie mówię słyszy, a nie, słucha), wie każdy, jak już powiedziałem, z doświadczenia, a ten, co czyta, dobrze to widzi. Zaś co do mnie, wiem jeszcze, że wielu wybrałoby raczej jakąś ciężką karę cielesną, niż podobną rozkosz. Nawet dzieła najpiękniejsze i największej wartości stają się zabójczo nudne, jeśli je czyta sam autor. Co do tej okoliczności zauważył pewien filolog, mój przyjaciel, że, jeśli to prawda, iż Oktawia, słysząc Wergilego, czytającego szóstą księgę Eneidy, zemdlała, stało się to prawdopodobnie nietyle wskutek wspomnienia syna Marcellusa, jak twierdzą, ile z powodu nudy, którą spowodowało słuchanie czytającego.
Takić to jest człowiek. A wada ta, o której mówię, tak barbarzyńska i tak śmieszna i przeciwna pojęciu istoty rozumnej, jest zaprawdę chorobą rodzaju ludzkiego, albowiem niema narodu tak szlachetnego, ni żadnego wieku, ni stanu ludzi, którymby zaraza ta nie była wspólna. Włosi, Francuzi,