Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XXX.

„Oto znowu to samo! znowu rozumiem wszystko“ — rzekła do siebie Anna; gdy powóz ruszył i, kołysząc się, zaturkotał po nierównym bruku; wrażenia zmieniały się nieustannie, ustępując szybko miejsca jedno drugiemu.
„O czem to było mi tak przyjemnie myśleć, myślałam o tem niedawno!“... — starała się przypomnieć sobie. — „Tiutkin, coiffeur? Nie... nie o tem. Prawda... o tem, co mówił Jawszyn, że walka o byt i nienawiść są jedynymi węzłami, wiążącymi z sobą ludzi. Napróżno państwo jedziecie“ — zwróciła się myślą do towarzystwa, które czterokonnym powozem zdawało się jechać na zamiejską wycieczkę — „i pies, którego wieziecie z sobą, nic wam nie pomoże... przeznaczenie wszędzie będzie was ścigało.“ — Rzuciwszy okiem w stronę, w którą odwrócił się Piotr, Anna ujrzała robotnika z fabryki; robotnik tak się upił, że policyant wiózł go dorożką na wpół nieżywego. — „Ten to już prędzej — pomyślała — my z hrabią Wrońskim również nie znaleźliśmy tego zadowolenia, chociaż liczyliśmy na nie z pewnością“ — i Anna po raz pierwszy dopiero skierowała to jasne światło, przy którem przypatrywała się wszystkiemu, na cały swój stosunek z hrabią Wrońskim, o którym dawniej usiłowała nie myśleć. — „Czego on szukał we mnie? Nietyle miłości, co zadowolenia swej próżności i dumy“... — Annie zdawało się, że słyszy znowu każde jego słowo, że widzi spojrzenie jego, przypominające swym wyrazem spojrzenie pokornego wyżła, spojrzenie, jakie miał w początkach ich znajomości... A teraz wszystko zdawało się potwierdzać jej przypuszczenia. — „Tak... był w nim tryumf niezaspokojonej próżności... rozumie się, że była i miłość, lecz znacznie więcej było dumy... pysznił się mną. Teraz to już minęło, gdyż niema już z czego być dumnym; nie pysznić się lecz pogardzać mną należy. Wszystko, co tylko był w stanie zabrać mi, zabrał; teraz nie jestem mu potrzebną. Ja jestem mu