Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dlatego nie chce rozwodzić się z mężem, aby znowu powrócić do niego... niech się pani wraca. Jeżeli pani potrzebuje pieniędzy, dam je z przyjemnością... ile rubli?“
Anna wyobrażała sobie, że Wroński w rzeczy samej powiedział jej najbardziej bezwzględne słowa, na jakie może się tylko zdobyć niedelikatny i źle wychowany człowiek, i nie chciała mu ich wybaczyć, jak gdyby naprawdę powiedział je.
„A czyż nie dawniej, jak wczoraj, ten szczery i uczciwy człowiek zaklinał się i przysięgał, że mnie kocha? Czyż nie traciłam już tyle razy nadziei?“ — zapytywała po chwili.
Cały ten dzień, z wyjątkiem dwóch godzin, gdy jeździła do Wilsonowej, Anna spędziła na powątpiewaniach czy już wszystko skończone, czy jest jeszcze nadzieja pogodzenia się; czy ma natychmiast wyjeżdżać, czy też jeszcze raz zobaczyć się z nim? Czekała na niego przez cały dzień, a wieczorem, udając się do swego pokoju, kazała powiedzieć mu, że ją boli głowa i pomyślała: „jeżeli przyjdzie do mnie, nie zwracając uwagi na słowa pokojówki, to najlepszy dowód, że kocha mnie jeszcze; jeżeli zaś nie przyjdzie, to wszystko skończone, a wtedy będę wiedziała co mam czynić!“...
Gdy wracał, słyszała, jak powóz, którym przyjechał, zatrzymał się przed bramą, słyszała dzwonienie do drzwi, rozmowę ze służącą; uwierzył odrazu słowom Annuszki, nie pytał się o nic i poszedł prosto do swego pokoju. A zatem należy uważać, że wszystko już się skończyło.
I przed Anną wyraźnie i dokładnie stanął obraz śmierci, jako jedyny środek, aby wznowić w jego sercu miłość ku niej, aby ukarać go i zwyciężyć w tej walce, jaką toczył z nim zły duch, który w duszy jego obrał sobie siedlisko.
Teraz już było wszystko jedno; jechać czy nie jechać do Wozdwiżeńskiego, dostać czy nie dostać od męża pozwolenie na rozwód, niczego już nie było potrzeba... przedewszystkiem należało ukarać go.