Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mu opowiadania, udała, że nic nie zauważyła i z uśmiechem słuchała, gdy opowiadał, jak spędził wieczór.
— Uradowałem się bardzo, spotkawszy Wrońskiego... bardzo łatwo i gładko poszło mi z nim... Rozumie się, że teraz będę się starał widywać go o ile można najrzadziej, dobrze jednak się stało, że jesteśmy z nim na dobrej stopie — rzekł, i przypomniawszy sobie, że starając się widywać go o ile można najrzadziej, pojechał natychmiast do Anny, zarumienił się. — Powiadają wszyscy, że lud pije — mówił dalej; — nie wiem doprawdy kto więcej pije, czy lud prosty czy my; chłopi tylko w święta, lecz...
Kiti jednak nie bardzo była ciekawą jak pije naród; zauważyła tylko, że mąż zarumienił się i chciała dowiedzieć się, dlaczego.
— A potem gdzieś był?
— Stiwa prosił mnie bardzo, aby pojechać z nim do Anny Arkadjewny — tu Lewin zarumienił się jeszcze bardziej, i powątpiewania jego, czy dobrze czy też źle postąpił, jadąc do Anny, rozstrzygnęły się ostatecznie; teraz już wiedział, że nie trzeba było tego robić.
Kiti, usłyszawszy imię Anny, rozwarła szeroko oczy i błysnęła niemi, zapanowała jednak nad sobą, ukryła swe niezadowolenie i nie dała go poznać po sobie.
— A! — zauważyła tylko.
— Zapewne nie będziesz się gniewała, żem był u niej. Stiwa prosił mnie, a i Dolly życzy sobie również...
— O nie!... — odparła, lecz w oczach jej widniało tajone niezadowolenie, nie obiecujące mu nic dobrego.
— To bardzo miła, bardzo dobra i bardzo zasługująca na współczucie kobieta — mówił Lewin, opowiadając o Annie, o jej spędzaniu czasu i o tem, co mu kazała powiedzieć żonie.
— Nie ulega wątpliwości, że jest godnaw spółczucia — rzekła Kiti, gdy mąż skończył mówić. — Od kogo odebrałeś list?