Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

względem nieistniejących istot?“ — pomyślała i nagle przyszła jej dziwna myśl do głowy: czy może kiedykolwiek zdarzyć się, że jej ulubieńcowi Gryszy byłoby lepiej, gdyby nie istniał nigdy? Przypuszczenie to wydało się jej do tego stopnia dziwnem i zabawnem, że poruszyła parę razy głową, aby rozprószyć plątaninę bezsensowych myśli.
— Ja nie wiem, ale to niedobrze — odparła tylko z wyrazem obrzydzenia.
Dobrze, ale nie zapominaj, czem ty jesteś, a czem ja... a prócz tego — dodała Anna, zdając się uznawać, że to niedobrze, chociaż mogła przytoczyć tyle dowodów za swojem twierdzeniem, a Dolly przeciw niemu nie mogła dać ani jednego — przedewszystkiem nie zapominaj o najważniejszej rzeczy, że my nie jesteśmy teraz w jednakowem położeniu.Rozstrzygnięcie tej kwestyi dla ciebie polega na rozwiązaniu pytania: czy pragniesz nie mieć więcej dzieci? a dla mnie czy pragnę je mieć w ogóle... A to ogromna różnica...i zgodzisz się chyba, że ja w mem położeniu nie mogę życzyć ich sobie.
Darja Aleksandrowna nie przeczyła; przekonała się jednak, że obie z Anną zajmują tak odległe stanowiska, że pomiędzy niemi istnieją kwestye, co do których nigdy nie będą w stanie porozumieć się, i że najlepiej zrobią, nie dotykając ich wcale.

XXIV.

— Tembardziej więc musisz urządzić się we właściwy sposób, jeżeli to jest możebnem — rzekła Dolly.
— Tak, jeżeli to jest możebnem — odparła Anna zupełnie innym, cichym i smętnym głosem.
— Czyż rozwód jest niemożebnym? słyszałam, iż twój mąż zgadza się?...
— Dolly, tak mi się niechce mówić o tem!