Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

naszych obowiązków stanowczo każe nam odmawiać im wszelkiej racyi bytu.
— Nie znam człowieka bardziej surowego w wypełnianiu swych obowiązków — zauważyła Darja Aleksandrowna, którą gniewał ton wyższości, jakim odzywał się Wroński.
— A ja właśnie — mówił Wroński w dalszym ciągu, poruszony widocznie do żywego — ja właśnie, tak jak mnie pani widzi, jestem bardzo wdzięczny za zaszczyt, jaki mnie spotkał dzięki Mikołajowi Iwanowiczowi (tu wskazał na Świażskiego), że wybrano mnie na honorowego sędziego pokoju. Jestem zdania, że obowiązek mój, polegający na jeżdżeniu do sądu i sądzenia sprawy chłopskiej o konia, jest dla mnie równie ważnym, jak i wszystko, co mogę robić. Będę poczytywał również za zaszczyt, gdy mnie wybiorą na członka ziemstwa, gdyż tym tylko sposobem będę się mógł odpłacić za przywileje, z jakich korzystam, będąc właścicielem ziemskim. Na nasze nieszczęście jednak mało kto rozuwie wpływ, jaki w państwie powinni wywierać właściciele większej posiadłości ziemskiej.
Darję Aleksandrownę dziwiła pewność siebie, z jaką Wroński, siedząc za swym stołem, bronił słuszności swych poglądów; przypomniała sobie jednak, że Lewin, który był wręcz przeciwnego zdania, u siebie był również stanowczym w wypowiadaniu swych poglądów. Dolly lubiła i ceniła Lewina, trzymała więc jego stronę.
— Możemy zatem, hrabio, liczyć na pana na przyszłym zjeździe? — zapytał Świażski — trzeba jednak będzie pojechać wcześniej, abyśmy ósmego już tam mogli być... może pan zrobi mi zaszczyt i przyjedzie do mnie?
— A ja zgadzam się trochę z twym beau-frére — odezwała się Anna — tylko zapatruję się na to z innego punktu — dodała z uśmiechem. — Obawiam się, że u nas w ostatnich czasach jest trochę za dużo tych społecznych obowiązków... Jak dawniej było tylu urzędników, że każda sprawa wymagała osobnego, tak teraz są sami działacze