Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rozumiał, lecz Lewin widział z twarzy tego sekretarza, że jest to bardzo dobry, szczery i przyjemny człowiek. Zdaniem Lewina widać to było z tego, że sekretarz, czytając raport, wyglądał na zmięszanego i zawstydzonego. Po przeczytaniu protokołu rozpoczęły się mowy; sprzeczano się o odrachowanie jakichś sum i o przeprowadzenie jakichś rur. Siergiej Iwanowicz przypiął łatkę dwom członkom i z miną zwycięzcy coś bardzo długo dowodził; drugi członek, napisawszy parę słów na kartce, wydawał się z początku onieśmielonym, lecz potem odpowiedział Siergiejowi Iwanowiczowi w nadzwyczaj jadowity i ładny sposób. A potem Świażski, który był tutaj także obecnym, również coś mówił bardzo ładnego i szlachetnego. Lewin słuchał ich i widział wyraźnie, że ani tych odrachowanych sum, ani rur, ani nic nie było, i że oni wcale nie gniewają się, i że wszyscy są tacy zacni, sympatyczni ludzie, a wszystko co robią, jest nadzwyczaj dobrem, szlachetnem i pożytecznem. Nikt na tem nie cierpiał, a wszystkim było dobrze. Lewina zastanawiało szczególnie, że widział ich wszystkich jakby nawskroś, i że poznawał z niewidocznych oznak, nie dających się przedtem zauważyć, duszę każdego, i jasno widział, że wszyscy są zacni, prawi ludzie. Przedewszystkiem zaś jego, Lewina, wszyscy dzisiaj kochali; widać to było z ich rozmów z nim i z tej serdeczności i życzliwości, z jaką patrzali na niego wszyscy, nawet ci, co go nie znali.
— No, podobało ci się? — zapytał Siergiej Iwanowicz.
— Bardzo... nie przypuszczałem, żeby to mogło być takie ciekawe! Śliczne! wspaniale!
Świażski podszedł do Lewina i zaprosił go do siebie na herbatę. Lewin w żaden sposób nie mógł zrozumieć i przypomnieć sobie, co mu się nie podobało w Świażskim i co miał mu do zarzucenia. Był to zacny i dziwnie dobry człowiek.
— Bardzo mi przyjemnie! — odparł i zapytał o żonę i kuzynkę. I przez dziwne powinowactwo myśli, ponieważ