Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Mężczyźni, wszedłszy do jadalnego pokoju, podeszli do stołu z zakąskami, na którym stało sześć gatunków wódek i tyleż gatunków sera, kawior, śledzie, różne marynaty, wędliny i kawałki białego francuskiego chleba.
Panowie stali koło aromatycznych wódek i zakąsek, a rozmowa o rusyfikacyi Polski, jaką prowadzili Siergiej Iwanowicz Koznyszew, Karenin i Piescow, zamilkła na chwilę w oczekiwaniu obiadu.
Siergiej Iwanowicz, który miał talent na zakończenie najbardziej abstrakcyjnej i poważnej rozmowy, niespodzianie dosypać attyckiej soli, uczynił to i obecnie.
Aleksiej Aleksandrowicz dowodził, że rusyfikacya Polski może mieć miejsce tylko wtedy, gdy rosyjska administracya wprowadzać będzie wyższą cywilizacyę. Piescow zaś twierdził, że jeden naród assymiluje drugi, tylko wtedy, gdy jest w przeważającej liczbie. Koznyszew godził się potrochu z jednym i z drugim poglądem, lecz z pewnemi ograniczeniami. W chwili, gdy wychodzili z salonu, Koznyszew na zakończenie rozmowy, rzekł z uśmiechem:
— A zatem jest tylko jeden sposób rusyfikacyi miejscowej ludności, mieć o ile można, najwięcej dzieci. Z tego wynika, że ja i brat mój postępujemy najgorzej. A wy panowie żonaci, a szczególniej pan, Stepanie Arkadjewiczu, postępujecie jak prawdziwi patryoci; ile pan ma? — zwrócił się z uśmiechem do Stepana Arkadjewicza, podstawiając mu malutki kieliszek.
Wszyscy roześmiali się, a najgłośniej i najweselej sam Stepan Arkadjewicz.
— Tak, to jest najlepszy środek! — odparł, przeżuwając kawałek sera i nalewając w podstawiony kieliszek jakąś wódkę szczególnego gatunku; i w rzeczy samej rozmowa urwała się na tym żarcie.
— Wcale niezły ser. Może pan pozwoli? — odezwał się gospodarz. — Czyś ty był znowu na gimnastyce? — zapytał Lewina, klepiąc go po muskułach. Lewin uśmiechnął