Strona:Leon Sobociński - I koń by zapłakał.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chniczej, należysz pan do Towarzystwa Młodzieży Zaniedbanej w Sztuce Modnego Tańca.
Wczoraj przed obiadem widziano Pana, jakieś nabywał 2 gazety! Horendalne, panie łaskawy, popieracie prasę wywrotową.
— Przekonania panie...
— He, he, he, panie złoty, to wszystko wywrotowe hasła, przekonania, ideje, tolerancyjki. Pańska idea, panie urzędniku 19ej rangi, nie powinna przekraczać szufladki pańskiego biurka.
To nie wszystko, panie łaskawy; niedawno bo przed tygodniem widziano cię jakieś wstępował do składu aptecznego i wyszedłeś stamtąd z małym pakuneczkiem z miną uradowaną. — Niechybnie bawisz się pan w prezenty, niosłeś narzeczonej perfumy.
— Proszek perski...
— Okłamujesz pan, panie urzędniku 19-ej rangi władzę przełożoną. To jest arogancja, bezwstyd posunięty do bezczelności. Czy można mieć rozpromienioną minę w tym stopniu jakąś miał pan, gdy się niesie proszek perski.
— Można, panie szefie, ze względu właśnie na moją rangę urzędnika 19-ej klasy; proszek niosłem dla własnego...
Zaczyna pan być bezczelnym w kwadracie. A kto (tu pan szef otworzył notesik) w dniu 17-go lipca roku bieżącego na ulicy Dworcowej szedł pod rękę z kobietą lekkich obyczajów? Na wspomnienie tego mię rumieniec wstydu oblewa na honor, dobre imię biura, wszystkich urzędników, pana wreszcie.
Żona!
Żona??!... a... e... tego... i ten! — To pan, panie urzędniku 19-ej rangi, masz żonę? Bez zgody władzy przełożonej ożeniłeś się, masz dzieci może?!...
— Mam.
— Panie, pan masz tylko czelne, wytarte czoło, aby stać tak pewnie wobec ogromu zarzutów, jakie pana spotykają. Inny zapadłby się ze wstydu.