Strona:Leo Lipski - Niespokojni.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ten fotograf jest garbus. A właśnie może dlatego? Dałaś się sfotografować nago. Nie wiem, co cię pchało. Zdjęcia wypadły ślicznie.
Jedno stoi na fortepianie Emila. Powiększone. Ucięte.
Ludzie chodzili podczas tego, gdy się rozbierałaś. Nie rozumiem. On się kręcił, ten garbus, dookoła mnie.
Emil mi kazał zaraz sobie dać kliszę. On mówi, że z tej można zrobić inną.
A jednak miałam tremę przed powiedzeniem Emilowi z tym grubasem. Otto. Otto się nazywał ten grubas.
Nie wiem, czy mogłabym się obyć bez niego. Co innego wiele innych rzeczy i on. Jednak potrafiłabyś.
Emil mówi, że będą z tego sprzedawali fotografie pornograficzne. Emil obraził się potem i nie chciał przez cały tydzień. Ale ty uwiodłaś go dla satysfakcji. Najbardziej ordynarnymi i prymitywnymi.
Stoi na fortepianie. Ch! Gdy miałam trzynaście lat: «Lampka się pali u ciebie w kieszeni. Jest taka ciepła». A to było to.
Trzeba będzie samej wyjechać na wakacje. Widziałam w kinie góry. Wycieczki. Z kim? Właśnie to jest przyjemne. Najpierw trzeba będzie powiedzieć mamie.
Mama niech nie udaje świętej. To komiczne, że mama miała siedemnaście lat. I myślała. Jak myślała?
Łechtaczka. Tak to się nazywa. Śmierć i łechtaczka. Ch! Ty szczękasz zębami. To jest nienormalne. Dałabyś się zgwałcić przez dziesięciu z nich, tylko o tym nie myśleć.
Żeby tu był Emil. Żeby wszedł przez okno. Ale on posyła tylko kwiaty. (Przewraca wazon).