Strona:Leo Lipski - Niespokojni.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
JAKI BIEDNY

— Nie potrafisz być normalna, dobra?
— Potrafię być tylko zła... Nie mogę być inna. Nie potrafię. Tak dokładnie opisywałeś, jak lubisz kiszkę kaszaną... Wymiotować się chce.
— Ewa, zwariowałaś?
W tej chwili pożałował. Jej profil był wyrzeźbiony w kamieniu i nieuchwytny. I znajdowali się blisko gimnazjum, do którego chodziła.
— Kiedy się zobaczymy?
Nie odpowiadała.
— Ewa, znów...?
Próbował w dziecinny sposób przełamać jej milczenie.
— Proszę cię... już niech będzie...
— Co ja mam z twojego „już niech będzie”? Najpierw robisz głupstwa... „Zwariowałaś”. Tak, zwariowałam. Przecież mam mamę wariatkę.
— Ja w ten sposób nie myślałem.
— Tylko w jaki sposób?
O mało nie wpadli pod taksówkę.
— Myślałem...