Strona:Leo Belmont - Pani Dubarry.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

uczty, zastawionej na stole, opartym na kozłach, na murawie w cieniu brzóz lasku Bouret. Całe towarzystwo, złożone ze śmietanki dworskiej, odpoczywało po polowaniu. Dubarry odziana w męski kostjum myśliwski, była tu jedyną kobietą.
Przy winie rozwiązały się języki. D‘Aiguillon, świdrujący oczyma swemi panią Dubarry, zawsze pragnący ją zabawić w nadziei na jej protekcję, dzięki jej wstawiennictwu już przypuszczony ponownie do stołu królewskiego — sypał dowcipami. Król już był dobrze podchmielony. Nie zauważył, że pani Dubarry jest niezwykle chmurna. D‘Aiguillon siedzący naprzeciwko, zrywał się raz poraz i dolewał jej wina. Szampan usunął jej chmurność, wywołując natomiast nerwowe podniecenie, wyrażające się nienaturalnym, zbyt głośnym śmiechem.
Coprawda, powodów do śmiechu było dość. Anegdoty d‘Aiguillona rozweseliły wszystkich. Strugi szampana dodawały humoru. Zaraźliwy śmiech kaskadami szerzył się dokoła pod jasnem niebem i wesolącemi promieniami majowego słońca. Rozmowa zeszła na tematy drastyczne w stylu niekrępującej się obyczajnością epoki.
D‘Aiguillon mówił.
— Wolter jest nieoceniony! W obecności mojej kołysał małego Mignot na kolanach i dawał malcowi takie nauki: „Pamiętaj chłopcze, że wszystkie kobiety są fałszywe i rozpustne!“ Oburzona pani Châtelet krzyknęła: „Jakto wszyst-