Strona:Leo Belmont - Pani Dubarry.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

„Ona jest śliczna i podoba mi się. To powinno panu wystarczyć. Miał-żem wziąć z Twojej rekomdendacji jakąś austrjacką księżniczkę, której nie widziałem na oczy? Wierzaj mi, że gdyby była podobną do Niej, pojąłbym ją chętnie za żonę.
„Sądzę, że na ten raz uwaga moja wystarczy panu”.[1]

Choiseul był upokorzony. Przypomniał, że pani Dubarry ongi poleciła mu powiedzieć, że jeżeli zechce pójść jej na spotkanie, gotowa jest: „wpół drogi wyjść mu naprzeciw“. Widział, że wpływy jej rosną stale, że związek: Richelieu, d‘Aiguillon, Maupeou, Maillebois. Broglié — potężnieje, że niepodobna wydrzeć z serca Ludwika ślicznej Dubarry — widział, że dąsaniem się swojem nic nie wskóra, że jego talent, wielkość planów, zaufanie królewskie do jego polityki zagranicznej, zasługi przy utrwalaniu pokoju, że to wszystko nie zdoła przeważyć w starciu z kliką miłośnicy. I postanowił ukrócić hazard wojowniczy siostry, zrezygnować z walki, paktować z faworytą. W tym celu zjechał się z nią dla pogawędki w Fontainebleau. Ale dwugodzinna rozmowa nie przyniosła pożądanych owoców.

Wprawdzie pierwszy minister potrafił rozpocząć od komplementów, które sprawiły przyjemność pani Dubarry. Wyraził podziw dla jej piękności w słowach układnych. Podniósł z podzi-

  1. Zlekka przestylizowany skrót oryginału (P. A.)