Strona:Leo Belmont - Pani Dubarry.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dowcipny mieszczanin Paryski p. Hardy, który prowadził w owej epoce dotychczas niewydany dziennik (Journal manuscrit) i szczycił się tem, że w domu swoim przyjmuje samych biskupów (gościł nawet nuncjusza papieskiego) — zapisał tego dnia wieczorem co następuje:
„Po trzydniowej nieobecności powróciłem ze Strasburga, dokąd jeździłem niepotrzebnie, gdyż bankier Perez odmówił mi dalszego kredytu. Zastałem u siebie dwóch wysokich przenośnie, gdyż dosłownie są niscy, duchownych. Podczas wieczerzy jeden z nich powstał i wzniósł toast:
— Bogu niech będą dzięki za to, że u boku króla zjawiła się nowa Estera, która wypędzi Hamana i wyzwoli naród żydowski z ucisku.
Drugi, przybyły z prowincji, nie zrozumiał i trzeba było mu wytłomaczyć metafory biblijnego języka.
W tem porównaniu nie wszystko jest dobre.
Dobrem jest, że Ludwik został Ahaswerem,
Lepszem jest, że Dubarry została Esterą,
Najlepszem, że Choiseul-Haman pójdzie do licha!
Natomiast złem jest, że w tej przenośni Francuzi i ja z nimi zostaliśmy żydami!
Zniósłbym ten cios, gdybym był tak bogaty, jak bankier Perez”.