Strona:Leo Belmont - Pani Dubarry.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Przeciwnie! przetrawi obrazę przez dzień jutrzejszy i pojutrze zaprosi mnie do Tuillieries.
Omyliła się. Otrzymała zaproszenie nazajutrz.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Hrabia Dubarry, oddając jej wonny bilecik, przyniesiony przez Lebla, rzekł:
— Wiesz. Lebel mi mówił, że najbardziej oczarowało króla twoje zawstydzenie. Powiedz mi, dziewczyno, czy ty je odegrałaś, czy ono było prawdziwe?
— Sama nie wiem! — odparła. Zdaje się, że byłam zawstydzona naprawdę, i dlatego tuż odegrałam tak dobrze zawstydzenie!

ROZDZIAŁ XXII.
Pierwsza schadzka z królem.

Ludwik XV nie mógł sam nadziwić się sobie.
Zatracił już był dawno dreszcz oczekiwania na kobietę. Tej oczekiwał z dreszczem. Jakby czarodziejska różdżka wyrwała go dotknięciem ze stanu leniwego podrażnienia zmysłów, w jakim przebywał, z atmosfery sztucznej lubieżności, z objęć apatycznej rozpusty.
Przychodziło ich do niego tyle. Były do siebie niezmiernie podobne. Rozpadały się na dwie wielkie grupy. Jedne przychodziły wystraszone, pognębione Jego Majestatem, ceremonialne, bez-