Strona:Leo Belmont - Pani Dubarry.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tak mnie olśniła urodą, iż ogarniał mnie wobec niej paraliż niemocy...
— Król nie uwierzy.
— Ej! to nie jest tak dalekie od prawdy wobec nadużycia przezemnie olśnień. W każdym razie dziwi mnie upadek twej opinji w oczach króla.
— Co za upadek?! — zdumiał się Lebel, marszcząc gniewnie brwi.
— Powiadasz, że król ci nie uwierzy. To źle! Rozumiem, że kamerdynerzy nie wierzą królom, ale żeby królowie nie wierzyli swoim kamerdynerom... Bardzo mi żal ciebie, mości Lebel! Postarzałeś się!
— U licha! powiem królowi...
Dubarry odetchnął z ulgą. Przełamał najtwardszy mur.

ROZDZIAŁ XXI.
Przez dziurkę od klucza.

Postanowiono na walnej naradzie, w której wzięli udział hr. Dubarry, Lebel i marszałek Richelieu, że kamerdyner królewski wyda maleńką ucztę z okazji imienin hr. Dubarry, na którą ten ostatni przyprowadzi Joannę, że w uczcie tej weźmie udział tylko kilka osób, które Joanna darzyła największą sympatją i dawała podniecać się przez nie do najweselszych figlów.
Król zachęcony przez Lebla obietnicą ujrzenia niezwykle czarującej kobietki zjawi się u Le-