Strona:Leo Belmont - Opowieść prostytutki.djvu/1

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Dodatek Tygodnika „Wolne Słowo“.
Leo Belmont.

OPOWIEŚĆ PROSTYTUTKI.
(Z tragedyi życia).

... Stała w otwartem oknie i patrzyła w nieskończoność gwiaździstą oczyma tęsknoty nieukojonej...
Noc zrobiła już ogromną część swojego wieczystego kręga...
Cztery gwiazdy Wielkiej Niedźwiedzicy, jakby wspięły się ku górze, zawisając nad łamaną linią pozostałej trójcy gwiazd...
Ówdzie zarysowywał się gzygzak Kassiopei, rozkładały się linie Perseusza, błękitniała smętnie w konstelacyi Liry Wega, a na dalekim horyzoncie palił się czerwono Arkturus.
Niebo było ugwiażdżone czarownie. Rozpyliła się srebrem szeroka wstęga drogi mlecznej.
Młoda kobieta odszukała wzrokiem konstelację Łabędzia, mającą doskonały kształt krzyża o brylantowych blaskach, przedziwnie wyraźnych tego wieczora...
I zdawało się, że srebro gwiazd sypie blaski na tę bladą twarz, opartą o framugę okna i ślizga się po czarnych wdowich szatach, obciskających postać o liniach niezmiernie subtelnych.
Oczy, które wpatrzyły się w krzyż gwiaździsty,