Strona:Leo Belmont - Królewska miłośnica.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Hrabina była tak wystraszona i oszołomiona tym niespodzianym napadem, że nie broniła swego pupila. Albo raczej ujęła się za nim, dopiero wówczas, kiedy d‘Aiguillon zadał mu już sporo ciosów i rzuciwszy na posadzkę, dotkliwie kopał nogami. Znęcanie się nad murzynkiem sprawiło jego złośliwej naturze przyjemność.
Nauczka poskutkowała. Dubarry odtąd nigdy nie dopuszczała „czarnego mopsa do gotowalni; ale i on sam przycichł. Miał na zawsze w pamięci spicrutę i polowe buty d‘Aiguillona. Hrabina nie cofnęła mu swoich łask. Gdy dorósł, darzyła go luidorami na zabawy w towarzystwie dziewcząt fabrycznych z okolicy Luciennes.
Czy Zamore gdzieś na skrytem dnie swojej dzikiej duszy zachował pamięć swojej krzywdy — niewiadomo. Należy domyślać się, że zachował. Łasił się do niej po dawnemu — ale kiedy pewnego dnia ktoś ze służby wypomniał mu tę obrazę, doznaną przed laty, murzyn ścisnął pięści i rzekł: „Ona mi za to zapłaci!“ — „Ona?! przecież to d‘Aiguillon cię obił!“ — zdziwił się lokaj. „Gdyby nie ona, nie obiłby mnie. Ona nie broniła!... A kto mi o tem teraz przypomni, to go pogryzę!“ Błyskał tak zębami, że wolano go nie drażnić przypomnieniem...
Może tedy jego fatalistyczna rola w procesie pani Dubarry, w roku 1793-im, była późnym owocem, wyrosłym z ziarna owej krzywdy dzie-