Strona:Leo Belmont - Królewska miłośnica.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nane przez rozwydrzoną tłuszczę na ludziach niewinnych — na więźniach w pamiętne dni Wrześniowe roku 1792-go.
Jest to plama niestarta na kartach tej historji, ćmiąca krwawemi oparami tyle czynów bohaterskich i pięknych, w jakie obfituje entuzjastyczny idealizm owej epoki — bądź co bądź stanowiącej nową erę w dziejach i ukazującej nam charaktery mężne i dusze szlachetne z tej i owej strony, we wszystkich bez różnicy partjach.
Jednak naogół w tej epoce właśnie twarze duchowe prowodyrów Rewolucji rychło szpetnieją. Mniejsza o posępne rysy chorego Marata, o krokodyle łzy Robespierre‘a, o chłodny fanatyzm Saint-Justa, o szakali i hyjeny Rewolucji! Bolesnem jest, że w godzinie tych mordów masowych, zeszpetniało najszlachetniejsze śród wodzów ruchu ludowego oblicze — Dantona! Wystąpiły na niem plamy brzydsze, niż odstępstwo od Rewolucji Barnave‘a dla pięknych oczu Marji Antoniny, niż zwrót Mirabeau wprawo, dokonany nie bez wpływu przekupnego królewskich srebrników, niźli popis Lafayette‘a w uśmierzeniu orężnem ruchawki ludowej, potem, gdy on sam przywiózł był idee rewolucyjne z Ameryki — niż wreszcie zdrada Dumouriez‘a pogromionego po triumfach i z rozpaczy szukającego ratunku w obozie przeciwnika.
Albowiem Danton był Ministrem Sprawiedliwości — a błogosławił swoją umyślną nieruchomością rzeź ludzi niesądzonycn, aresztowanych