Strona:Leo Belmont - Jej pierwsza noc miłości.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   18   —

Biła godzina piąta...
U drzwi gabinetu zatrzymał się na chwilę.
Twarz jego przekrzywiła się wyrazem dojmującego żalu...
Przez moment coś ważył w myślach...
Naraz zawrócił do sypialni... Pochylił się nad śpiącą Zuzią. Jego pobladłe wargi wyszeptały:
„Przebacz mi!“...
I musnęły włosy Zuzi delikatnym pocałunkiem...
Dławiąc się łzami, szedł chwiejnym krokiem skruszonego przestępcy do gabinetu... Szedł, jak na kaźń...


∗             ∗

Rozległ się huk...
Zuzia poruszyła się we śnie... Nie obudził jej huk... Odwróciła się do ściany i spała dalej ze szczęśliwym uśmiechem na ustach, rozwartych jakby do pocałunku...