Strona:Leblanc - Posłannictwo z planety Wenus.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gim mordercą jest Teodor Massignac, ojciec Beranżery — kierujący eksploatacyą tajemnicy Noela Dorgeroux. To on otwiera amfiteatr! Wiktoryn Beaugrand od tego właśnie momentu zaczyna swój pamiętnik.


Rozdział I.
TŁUM WIDZI...

Teodor Massignac siedział przy kasie. On to, jeśli zachodziła jakaś wątpliwość rozstrzygał ją. On sprawdzał bilety, on wskazywał drogę, rzucając kiedy niekiedy słówko uprzejme, aby po chwili wydać stanowczy rozkaz. A wszystko to czynił ze swoim wiecznym uśmiechem i impertynencką trochę nonszalancyą. Na twarzy jego nie było ni śladu zakłopotania. Nie psuły mu dobrego humoru ani wrogie nieraz uwagi wchodzących widzów, ani ich podejrzliwe spojrzenia, ani mniej lub więcej dyskretna kontrola policyantów, pilnujących każdego jego kroku…
Był nawet na tyle bezczelnym, że u wejścia kazał rozlepić wielkie jaskrawe afisze, na których widniała poważna, piękna głowa Noela Dorgeroux…
Oburzony do żywego widokiem tych afiszów, zbliżyłem się do niego na godzinę przed rozpoczęciem widowiska i wykrztusiłem drwiącym głosem:
— Zdjąć te afisze… Ja zabraniam… Wszystko inne niech będzie… Ale na taką bezczelność nie pozwolę!…
Udał niesłychane zdumienie:
— Bezczelność?… Pan nazywa to bezczelnością, że ja chciałem uczcić pamięć wuja pańskiego, że zapragnąłem pokazać oczom ludzkim portret genialnego wynalazcy, którego odkrycie wywoła przewrót w świecie? Ależ ja w ten sposób zamierzałem złożyć należny mu hołd!…
Wyprowadzany z równowagi, mruczałem: