Strona:Leblanc - Posłannictwo z planety Wenus.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szybko do przekonania, że Velmot mnie wyprzedził!… O całe cztery godziny! A on wiedział dokąd się udać! I pożądał Beranżery!… Cztery godziny dla bandyty silnego, zuchwałego, nie mającego już nic do stracenia, wygrywającego swój ostatni atut!… Co mogło powstrzymać?… Skrupuły?… tych nie znał!… Jakże mu łatwo było teraz zawładnąć Beranżerą, przymusić ją do zdradzenia sekretu… Wszak jej pożądał!…
Przypominam sobie, że grzmotnąłem pięścią w stół w oberży i zawołałem z gniewem:
— Nie… nie!… to niemożliwe! Zamek, o który pytam, musi być gdzieś blizko!… Żądam, żeby mi wskazano drogę!…
Zacząłem krzyczeć tak głośno, że ludzie zbiegli się z całej oberży i skupili wokół mnie. Rozgorączkowany zadawałem znowu pytania, które pozostawały wszakże bez odpowiedzi. Wreszcie ktoś przypomniał sobie, że w lasach koło Saint-Cucufa o cztery kilometry od Saint-Cloud istnieje rozdroże, zwane przez niektórych Pre-Bony… Jedna z krzyżujących się tam dróg wiodła do nowej, dosyć skromnie wyglądającej willi, zamieszkałej przez młodą parę małżeńską, hrabiego i hrabinę de Roncherolles.
Postanowiłem nie zwlekając udać się do tej willi, gdzie też znalazłem się wkrótce. W chwili, kiedy miałem wejść do ogrodu okalającego willę ujrzałem młodego człowieka miłej powierzchowności, który zsiadał z konia.
— Czy to jest zamek w Pre-Bony?
Oddał cugle swego wierzchowca stajennemu — poczem odparł z uśmiechem:
— Przynajmniej tak pompatycznie nazywają ten skromny dom w Bougival…
— O!… — szepnąłem wzruszony — więc to tutaj…
Młody człowiek przedstawił mi się. Był to hrabia de Roncherolles.
— Czy mogę wiedzieć — zapytał — z kim mam przyjemność?…
— Jestem Wiktoryn Beaugrand — i bez żadnych wstępów i omówień przystąpiłem do rze-