Strona:Leblanc - Posłannictwo z planety Wenus.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niejasnych? Co chciał on właściwie powiedzieć? Co znaczyły te lekkie obłoki, które dojrzał na niebie? Jaki wpływ mogły wywierać na obrazy, pojawiające się na ekranie? Dlaczego Prevotelle zapytywał mnie, czy druga strona zwrócona jest ku wschodowi słońca? I dlaczego odpowiedź moją uznał za potwierdzenie swej hypotezy?
Głos Velmota wyrwał mnie z zadumy. Zbliżyłem się do okna, zajmując stanowisko, które porzuciłem na kilka minut.
Velmot pochylił się nad okienkiem piwnicy.
— I cóż? Massignac? czy gotów jesteś? Wyciągniemy cię tędy, to ci oszczędzi trudu drapania się po schodach.
Potem jednak zszedł po schodach na dół. Posłyszałem wkrótce odgłosy burzliwej wymiany zdań, potem jakiś ryk, — wreszcie zaparowała nagła cisza, więcej wstrząsająca niż wszystko to, co się przedtem działo. Mogłem sobie już wyrobić pojęcie o ohydnej scenie zainscenizowanej przez Velmota. Dla mordercy mego wuja nie czułem litości, ale przyznaję, że zadygotałem na myśl o chwili, w której i na mnie przyjdzie kolej.
Odbyło się to tak, jak zapowiedział Velmot: Massignac skrępowany sznurami z zakneblowanemi ustami ukazał się wyciągnięty z lochu na linie. Następnie Velmot ujął go za ramiona, zaciągnął nad rzekę i przemocą usadowił w łódce, poczem rzekł:
— Massignac, po raz trzeci przemawiam do twojego zdrowego rozsądku a za chwilę przemówię po raz czwarty energiczniej, jeżeli mnie do tego zmusisz. Ale ty ustąpisz, nieprawdaż? No namyśl że się! Zastanów się, cobyś zrobił, gdybyś był na mojem miejscu? Postąpiłbyś tak samo, jak i ja, przyznaj! Więc na co ty czekasz!? Knebel nie pozwoli ci mówić? Jedno skinienie zgody, a zdejmę ci go. Zgadzasz się? Nie? W takim razie zmuszasz mnie do innego sposobu prowadzenia konwersacyi… Żałuję mocno,