Strona:Leblanc - Posłannictwo z planety Wenus.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nej lub zbiorowej, po za którą niema żadnej zewnętrznej realnej przyczyny. A może też ta przyczyna istnieje? Tę odpowiedź po części można było uzależnić od identyczności wzrokowych wrażeń obecnych. Ponieważ jednak i to kryteryum nie przedstawiało mi się dość pewnie, więc tylko aparat fotograficzny mógł mi dostarczyć niechybnego dowodu. Kamera fotograficzna to nie mózg ludzki, nie ulega złudzeniom ni hallucynacyom. To świadek, który nie kłamie i oszukać nie może. I świadek ten najwiarygodniejszy przemówił… Czuła klisza potwierdziła realność fenomenów.
Mam do rozporządzenia Akademii Umiejętności siedem zdjęć, z których dwa, przedstawiające pożar katedry w Reims są bardzo wyraźne.
Jedno ustaliłem: ekran stanowi ognisko wysyłające promienie świetlne. Stwierdziwszy to usiłowałem prowadzić dalsze doświadczenia, w których napotykałem na bardzo ważne przeszkody jak np.: zbyt wielka odległość, dzieląca mnie od muru, konstrukcya amfiteatru, niewystarczające natężenie światła promieniującego z ekranu. Niemniej przy pomocy spektroskopu i polarymetru, zdołałem skonstatować, że światło to nie różni się zasadniczo w niczym od światła naturalnego.
Poważniejszych rezultatów dostarczyło mi badanie ekranu za pośrednictwem lusterka obrotowego. Wiadomo, że gdy ogląda się w szybko obracanem lustrze obrazy kinematograficzne, to zdjęcia rozszczepiają się niejako, dając oddzielne obrazy. Teorya ta znalazła swoje zastosowanie odnośnie do obrazów w Enclos… Nasuwała się wiec siłą rzeczy hypoteza może to wszystko, co widzimy, to są zdjęcia fotograficzne, zwykłe filmy? Ależ w takim razie gdzie się znajduje projektor? w jaki sposób pracuje operator kinematograficzny? Wszak nigdzie ani śladu projektora…
Czyżby należało przypuszczać, tak jak i ja przez chwilę przypuszczałem, że obrazy rzucone są na ekran przy pomocy jakiegoś ukrytego