Strona:Leblanc - Posłannictwo z planety Wenus.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bombardowania miasta. Następnie kazał przynieść lunetę, do której „kaiser” przyłożył oko.
Jedna z armat była gotowa do strzału. Rozkaz wydano.
Dwa obrazy przesunęły się przed nami: zobaczyliśmy rzeźbioną kamienną balustradę, walącą się w gruzy i w chwilę później Wilhelma Hohenzollerna prostującego się z miną dumną i tryumfującą!…
Widział! Widział!… i twarz jego zajaśniała wyrazem intenzywnej radości. Zaczął mówić z zadowoleniem. Jego grube wargi, podkręcone wąsy, policzki porysowane zmarszczkami — wszystko to poruszało się jednocześnie…
Drugie działo czekało już gotowe… „Kaiser” przestał mówić i spojrzał w stronę miasta, obracając w ten sposób głowę, żeśmy mogli zaobserwować wyraz jego oczu. Było to spojrzenie twarde, złe, pełne pychy i złośliwości… spojrzenie to samo, co u trojga oczu, poprzedzających pojawienie się wizyi… Rozjaśniły się te oczy. Ożywił je błysk złej uciechy. Te oczy widziały to, co i my w tej chwili! morze płomieni i zdruzgotane mury świątyni!…
I wtedy cesarz niemiecki wybuchnął śmiechem!… Zgiął się w pół ze śmiechu i brał się za boki otoczony świtą wtórujących jego chichotowi generałów.
Śmiał się!… śmiał się!… Cieszyło go to, że słynna na cały świat katedra w Reims płonie! Że starodawna Bazylika, w której królowie Francyi przyjmowali błogosławieństwo z rąk kapłana stała się pastwą zniszczenia!
Niemieckie działa druzgotały piękno i tradycyę wieków!…
I on to zdziałał Wilhelm Hohenzolelrn, cesarz niemiecki, król pruski, który pragnął zostać panem świata!…
Tłum uniesiony gniewem zapomniał, że to co widzi — należy już do niepowrotnej przeszłości!… Zahuczał orkan krzyków, zacisnęły się groźnie pięści, zafalowało gwałtownie morze głów ludzkich…