Strona:Leblanc - Posłannictwo z planety Wenus.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sternie cyzelowanej niszy ziejący grozą zniszczenia obraz…
W tej chwili uczułem, jak dokoła budzi się poryw gniewu i nienawiści... Zniszczenie posągu świętej wzburzyło tłum, a wizye następne potęgowały jeszcze wzburzenie... Katedra oddaliła się od nas, zmalała, a na pierwszy plan wystąpił pagórek ogrodzony drutami kolczastymi, usiany zwłokami ludzi i trupami koni, pocięty rowami. Szczyt pagórka umocniony był bastyonami i cementowemi fortyfikacyami. Długi szereg armat, wielkich groźnych potworów — kierował swe mordercze paszcze w stronę miasta… żołnierze w niemieckich mundurach uwijali się wokół nich.
To była baterya bombardująca katedrę Reims.
W środku widniała grupa generałów z lornetami w ręku. Przy każdym wystrzale przykładali oni szkła do oczu, poczem kiwali głowami z wyrazem oczywistego zadowolenia na twarzy.
Nagle wśród nich powstał jakiś wielki ruch. Wszyscy ustawili się w szeregu, sztywni, wyprostowani jak automaty — podczas gdy żołnierze nie przerywali obsługi armat.
Ukazał się automobil, eskortowany przez oddział kawalerzystów. Automobil zatrzymał się na platformie. Wysiadł mężczyzna w pikelhaubie, owinięty szeroką peleryną, trzymający rękę na rękojeści szabli.
Bardzo szybko szedł ku nam, aby wkrótce znaleźć się na pierwszym planie.
Poznaliśmy go… Wszak prawie każdy z nas widział jego portrety w starych czasopismach lub podręcznikach historyi… To był „kaiser“ Wilhelm!…
Podał rękę jednemu z generałów. Inni oddawali mu sztywny ukłon wojskowy, poczem rozsunąwszy się uformowali półkole wokół Wilhelma i tego generała, któremu on podał rękę… Potoczyła się rozmowa. Generał po kilku wyjaśnieniach i wymownych gestach w kierunku