— Nie, nie! — mówiła łagodnie, — nie miałam na myśli Czystego Kraju. Jestem pewna, że przeznaczeniem naszem jest spotkać się znowu na tym świecie — mimo, iż jutro będę pogrzebana.
Nagao spojrzał na nią zdumiony i spostrzegł, że ona śmieje się z jego zdziwienia. Mówiła dalej swym miłym, marzącym głosikiem.
— Tak jest, mam na myśli ten świat — to twoje życie, Nagao-Sama. Oczywiście, o ile sobie tego życzysz. Tylko, aby to mogło się stać, muszę się znowu urodzić jako dziewczyna i wyrosnąć na kobietę. Będziesz musiał poczekać. Piętnaście, szesnaście lat — to bardzo długo… Ale, mój niedoszły małżonku, masz dziś dopiero osiemnaście lat…
Chcąc osłodzić jej chwile konania odpowiedział tkliwie:
— Czekać na ciebie, oblubienico moja, jest nie tylko radością, ale i obowiązkiem. Związani jesteśmy ze sobą na przeciąg siedmiu istnień.
— Ale ty wątpisz? — zapytała, wpatrując mu się w twarz.
— Moja droga! — odpowiedział — wątpię czy będę mógł poznać cię w obcem ciele i pod obcem imieniem — o ile nie dasz mi jakiegoś znaku lub sposobu rozpoznania.
— Tego uczynić nie mogę — odpowiedziała — tylko bogowie lub Buddowie wiedzą w jaki sposób i gdzie się spotkamy. Ale ja jestem pewna — że, o ile nie zechcesz mnie odtrącić, potrafię do ciebie powrócić… Zapamiętaj moje słowa.
Urwała i zamknęła oczy. Nie żyła.
∗ ∗
∗ |
Nagao był szczerze przywiązany do O-Tei, skutkiem czego żal jego był głęboki. Sporządził tabliczkę