Strona:La Rochefoucauld-Maksymy i rozważania moralne.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
192.

Kiedy przywary nas opuszczają, pochlebiamy sobie, że to my je opuszczamy.

193.

Bywają nawroty w chorobach duszy jak w chorobach ciała; to, co bierzemy za uleczenie, jest najczęściej jedynie przerwą lub zmianą choroby.

194.

Przywary duszy są jak rany ciała: choćby się je leczyło najtroskliwiej, zawsze znać blizny, i zawsze grożą tem, że się otworzą.

195.

To że jedna przywara nas nie zagarnia, płynie najczęściej stąd, że mamy ich wiele.

196.[1]

Zapominamy łacno o naszych błędach, kiedy tylko my sami o nich wiemy.

197.[2]

Są ludzie, których możnaby nigdy nie pomówić o coś złego, o ile go się nie zobaczy; ale niema takich, w których to zło powinnoby nas dziwić, skoro je zobaczymy.

198.

Wywyższamy jednych, aby poniżyć drugich: czasem mniejby się chwaliło Kondeusza i Turenjusza, gdyby się nie chciało przyganić im obu.

199.[3]

Chęć okazania się sprytnym przeszkadza często być nim naprawdę.

  1. W innych wydaniach: „o naszych zbrodniach“.
  2. La Harpe mówi: „Przesada satyryczna: Zdziwienie jest w proporcji do braku prawdopodobieństwa; a to pewna, że istnieją ludzie, w których zbrodnia lub podłość są czemś nieprawdopodobnem”.
  3. Rękopis dodaje: „Bo bardziej myśli się o tem, aby się nim wydać w oczach ludzi, jak o tem czem trzeba być w istocie”.