Strona:La Rochefoucauld-Maksymy i rozważania moralne.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XI

śmiertelnym! Stanowczo Molier za surowo się obszedł z „wykwintnisiami“.
Maksymy La Rochefoucaulda stanowią — wraz z Prowincjałkami Pascala — nowy etap w literaturze francuskiej. Wydobywają one z języka francuskiego właściwości, w których stanie się niedoścignionym: ciętość, subtelność rozróżnień i precyzję zarazem odcieni. Zwięzłość: ścisnąć myśl, obracać ją na wszystkie strony aż się ją zagęści do jej jedynej, definitywnej formy, to są zdobycze tej klasycznej epoki literatury. Zwłaszcza doprowadzenie do artyzmu ironji, zadającej niedostrzegalnym ruchem dłoni nieomylne i śmiertelne cięcia.
Pomiędzy Montaignem a La Rochefoucauldem było jeszcze jedno zjawisko: Kartezjusz. Ta dążność do naukowego ujmowania zjawisk, wiązania ich w grupy, wydobywania z nich praw, uogólnień, to już owoc Rozprawy o Metodzie i wogóle kartezjanizmu. Montaigne raczej się zwierza, La Rochefoucauld uogólnia, teoretyzuje. Ujmuje duszę człowieka algebraicznie: zamiast cyfr, wprowadza znaki. Nie obywa się to nieraz bez pewnego wrażenia oschłości lub zawiłości.
Aforyzm był w owym czasie modną zabawą salonowej literatury. „Nie wiem, czy pani zauważyła, że pasja robienia sentencyj udziela się jak katar“ pisze La Rochefocauld do pani de Sablé. Aforyzm jest ostatnim niejako etapem tego destylowania esencji myśli: zarazem mieści w sobie ideał ówczesnej literatury, urodzonej w salonie i przefiltrowanej przez sąd całego towarzystwa. Czasem wyradza się to w rozszczepianie włosa na czworo: „Zabrnęliśmy w subtelności, zgubiliśmy się już zupełnie“ pisze pani de Lafayette zdając sprawę z jakiejś dyskusji. Czasem