Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obrażę sobie, że jestem wietrzykiem, co wieje tam daleko pomiędzy koronami drzew. Kiedy zmęczę się pomiędzy drzewami, powionę pośród paprocia... następnie uniosę się nad sadem pani Linde i wezwę do tańca jej kwiaty... a wreszcie uniosę się nad łąką koniczyny, powionę nad „Jeziorem lśniących wód“ i poruszę jego maleńkie kędzierzawe fale... Ach, ileż pola dla wyobraźni dostarcza wietrzyk!... Ale teraz przestanę już mówić, Marylo...
— Dzięki Ci, Boże — rzekła Maryla z głębokiem westchnieniem ulgi.