Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mówić. Leżąc w łóżku, ułożę sobie jakąś bardzo piękną modlitwę, którą odtąd będę codziennie odmawiała. Jestem pewną że to będzie coś bardzo zajmującego.
— Musisz uklęknąć — rzekła Maryla, trochę zakłopotana.
Ania uklękła u kolan Maryli i z powagą spojrzała na nią.
— Dlaczego właściwie należy klękać do modlitwy? Gdybym ja szczerze pragnęła się pomodlić, wiem, cobym uczyniła. Poszłabym sama, samiutka na wielką piękną łąkę, albo lepiej jeszcze do dużego, ciemnego lasu i patrzałabym ku obłokom, het, w górę, w te cudne, bezgraniczne, błękitne niebiosa. Wtedy poprostu odczułabym modlitwę... Jestem gotowa. No, i cóż mam powiedzieć?
Maryla była wciąż zakłopotana. Miała zamiar nauczyć Anię tego codziennego dziecięcego pacierza: „Kiedy się do snu układam“ i t. d. Lecz, jakeśmy to już kiedyś wspominali, nie będąc pozbawiona uczucia śmieszności, odczuła natychmiast, że naiwny pacierz, ułożony dla biało ubranych maleństw, szepczących go na kolanach kochających matek, nieodpowiedni był dla tego piegowatego stworzenia, nie uznającego, ani też nie łaknącego Bożej miłości, której mu nigdy nie ofiarowano za pośrednictwem miłości ludzi.
— Jesteś dość duża, abyś potrafiła pomodlić się bez czyjejś pomocy — rzekła wreszcie. — Podziękuj Bogu za wszystkie dobrodziejstwa, jakich doznałaś, i proś go pokornie o spełnienie twoich życzeń.
— Dobrze, postaram się jak najlepiej — przyrzekła Ania, kryjąc twarz na kolanach Maryli.
— Litościwy Ojcze Niebieski — tak mówią księża w kościołach, więc można pewnie i u siebie w domu tak mówić... czy nie? — przerwała, podnosząc na chwilę głowę. — Litościwy Ojcze Niebieski, dziękuję Ci za „Jezioro lśniących wód“, za „Białą drogę rozkoszy“, za „Królowę śniegu“ i za „Jutrzenkę“. Jestem Ci zato naprawdę niewymownie wdzięczna. To są wszystkie Twoje dobro-