Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czyło zmienić jej naturę. Jej żywe i uczuciowe usposobienie przyjmowało troski i radości życiowe z potrójną siłą. Nie uszło to uwagi Maryli i było źródłem jej niepokoju. Przewidywała, że przeciwności życiowe niejednokrotnie mocno zranią tę impulsywną duszę, lecz przeoczyła zarazem, że jednocześnie ta zdolność silnego odczuwania i rozkoszy potrafi to wynagrodzić dziewczynce. To też Maryla uważała za swój obowiązek nakłaniać Anię do spokoju i równego usposobienia, czegoś zarówno obcego jej naturze, jak promieniowi słonecznemu, igrającemu na falach strumienia. Ze smutkiem więc przyznawała, iż dotychczasowe jej starania były najzupełniej bezowocne. Ilekroć np. jakaś nadzieja lub długo żywiony plan spełzł na niczem, Ania pogrążała się w „głębię rozpaczy“. Jeśli się natomiast życzenia jej spełniły, rozpływała się w morzu szczęścia. Maryla utraciła już prawie nadzieję przekształcenia swej pupilki kiedykolwiek w dziewczę wzorowe o skromnem obejściu i nieśmiałem zachowaniu. Nigdyby też nie uwierzyła, iż właściwie kochała Anię daleko więcej taką, jaką była z natury.
Tego wieczoru Ania udała się na spoczynek smutna i zgnębiona, gdyż Mateusz oznajmił, że wiatr zmienił kierunek na północno-wschodni i wobec tego jutro możliwa jest niepogoda. Szmer liści topolowych wokoło domu niepokoił ją, wydawał jej się odgłosem spadających kropli deszczu, zaś głuchy, daleki szum zatoki morskiej, któremu zazwyczaj przysłuchiwała się z rozkoszą, zachwycona jego oryginalnym, dźwięcznym, podnoszącym się i opadającym rytmem, teraz wydawał się przepowiednią burzy i klęski dla dziewczynki, pragnącej wyjątkowo pięknej pogody. Zdawało się Ani, że ranek nigdy nie nadejdzie.
Lecz wszystko na świecie ma swój koniec, więc i noc, poprzedzająca dzień, w którym jest się zaproszonym na podwieczorek do pastorstwa, również się skończyła. Wbrew nieprzychylnym przepowiedniom Mateusza, ranek był prześliczny, a z tem usposobienie Ani nad wyraz wesołe.
— Ach, Marylo, jest mi dziś tak na duszy, iż pra-