Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ III.

Odwiedziny Ani u pastorstwa.

— Czemuż to oczy twoje, Aniu, błyszczą taką radością? — spytała Maryla dziewczynkę, gdy powracała z poczty. — Czyś może znowu znalazła jaką pokrewną duszę?
W rzeczywistości cała postać Ani promieniała radością, która tryskała z jej oczu i ujawniała się w każdym ruchu. Zbliżała się aleją, podskakując niby lekki duch leśny, unoszący się pośród łagodnych promieni słonecznych i leniwych cieni zapadającego sierpniowego wieczoru.
— Nie, Marylo, ale czy to do uwierzenia? Jestem zaproszona na jutro popołudniu, na podwieczorek, do pastorstwa! Pani Allan pozostawiła dla mnie ten oto list na poczcie. Proszę spojrzeć, Marylo! „Panna Ania Shirley na Zielonem Wzgórzu“. Po raz pierwszy w życiu nazwano mnie „panną“. Jakiegoż uczucia doznałam! List ten zachowam na zawsze pomiędzy memi najdroższemi skarbami.
— Pani Allan wspominała mi, że ma zamiar zapraszać z kolei na podwieczorek wszystkie dzieci ze szkoły — rzekła Maryla, bardzo chłodno przyjmując to cudowne wydarzenie. — Niepotrzebnie się tak gorączkujesz. Naucz się brać rzeczy spokojniej.
Lecz dla Ani nauczyć się brać rzeczy spokojniej zna-