Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ziłyśmy sobie, że las jest zaczarowany. Wszystkie miejsca tu w pobliżu są tak bardzo... tak bardzo... pospolite. Więc ułożyłyśmy sobie tak dla przyjemności. Wpadłyśmy na ten pomysł już w kwietniu. Las Duchów to takie romantyczne, Marylo. Wybrałyśmy lasek sosnowy, dlatego że jest w nim ciemno. Ach, wyobrażałyśmy sobie najbardziej wstrząsające obrazy. Oto np. właśnie o obecnej porze przechadza się wzdłuż strumienia biała dama, załamując dłonie i wydając żałosne jęki. Ukazuje się ona wówczas, gdy w rodzinie ma nastąpić wypadek śmierci. Gdzieindziej znowu błąka się duch maleńkiego zamordowanego dzieciątka. Podkrada się poza ciebie i zimnemi palcami dotyka się twojej ręki... ot tak. Ach, Marylo, drżę cała, gdy myślę o tem. Tam znowu po ścieżce idzie, chwiejąc się, jakiś mężczyzna bez głowy... szkielety wychylają się z pomiędzy krzaków. Ach, Marylo, za nic w świecie nie odważę się przejść w ciemności poprzez Las Duchów. Jestem pewna, że białe postacie wypadłyby z poza drzew i pochwyciły mnie..
— Czy słyszał kiedy kto coś podobnego! — zawołała Maryla, słuchająca dotąd w milczącem zdziwieniu. — Nie chciałabyś wszakże, Aniu, przekonywać mnie, że wierzysz w te wszystkie głupstwa, powstałe w twej wyobraźni.
— Wierzę nie zupełnie — wyznała Ania. — Wreszcie nie wierzę podczas dnia. Ale w nocy, Marylo, to co innego. Wtedy właśnie duchy przechadzają się po lesie.
— Niema duchów na świecie, Aniu.
— Ależ są, Marylo, bez wątpienia — zawołała Ania z żywością. — Znam osoby, które je widziały. Osoby bardzo godne szacunku. Karolek Slone opowiada, że babka jego widziała pewnego wieczora dziadka, zapędzającego krowy do obory, podczas gdy rok minął od czasu, gdy go pochowano. A przecież Maryla wie dobrze, że babka Karolka Slone nie opowiadałaby bajek. Jest to bardzo religijna osoba. Zaś ojciec pani Tomas był którejś nocy ścigany przez baranka z uciętą głową, zwisającą się na strzępie skóry. Mówił, że z pewnością był to duch jego brata,