Strona:Krwawe łzy unitów polskich 031.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mogą dostrzedz Moskale i otoczyć nas wojskiem. Gasić ogień, gasić natychmiast i daléj w głąb’ lasu, gdzie będziemy bezpieczni!
Zgaszono szybko buchający płomień i poszli „oporni“ unici tam, dokąd im wskazano.
Przyszli nareszcie do miejsca, gdzie się miało odbyć tajemne nabożeństwo katolickie. Powitało ich tam na wzgórzu mnóstwo ognisk i łoskot młotów i siekier. Kilkunastu ludzi budowało ołtarz dla oczekiwanych księży.
Szerokiém kołem rzuciła się znaczna większość pobożnych wędrowców na ziemię w pobliżu ogni, aby wypocząć po dalekiéj drodze i wzmocnić się snem. Czuwali nad nimi starsi, czujni, ostróżni, badający okolicę.
— Czy droga, którą nadejdą księża, bezpieczna? — zapytał jeden z nich drugiego.
A drugi odbowiedział[1]:
— Niéma obawy. Przyjdą do nas przez mokradła, prowadzi ich Lewczuk, który zna najlepiéj wszystkie drogi bezpieczne i niebezpieczne.
— A czy zamknęliście Moskalom drogę?
— Nie dotrą do nas, bo zburzyliśmy mosty, przez które musieliby przejść.
— Chwałaż Ci, Panie!...

Po jakimś czasie zawołał pierwszy przewodnik z radością:

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – odpowiedział.