Strona:Królowa myszek.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   9   —

roboty... Włożyła duży fartuch jedwabny, zawinęła rękawy po łokcie i zaczęła krajać słoninę do pasztetów. Służebne pomagały jej w robocie, to podając potrzebne naczynia, to przynosząc całe płaty słoniny ze spiżarni.
Zabolały już rączki królowej od tego ciągłego krajania, gdy naraz słyszy głosik jakiś żałosny:
— Siostro moja, złotowłosa królowo, daj mi kawałek słoniny, głodnam bardzo, a i moi braciszkowie i moje dziadki, również głodem mrą w norze...
Jam królowa myszek, patrz, oto ten płaszcz purpurowy, jaki mam na sobie, jest właśnie oznaką mojej godności... Jam królowa, jak i ty, pozwól mi więc zakosztować królewskiej słoninki. Królowa nie broniła jej jeść ile się spodoba, boć jedna mała myszka niewielką przyczyniłaby krzywdę.