Strona:Królowa śniegu (Hans Christian Andersen) 041.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Powracamy do domu! — odpowiedziała szczęśliwa Marysia. — Dziękujemy ci za wszystko, — chciałabym podziękować też księżniczce, wronie i krukowi.
— Księżniczka wyjechała w daleką podróż.
— A wrona?
— Wrona nie żyje. Kruk nosi po niej żałobę.
— Pozdrów go od nas — rzekła ze smutkiem Marysia.
— Bądźcie zdrowi! — rzekła zbójniczka i serdecznie uściskała małych wędrowników.
A dzieci szły, trzymając się za ręce i rozmawiając o tem, co kochały. Dokoła nich budziła się ze snu młoda wiosna, na niebie jaśniało słońce, na łąkach pachniały kwiaty, na polach kołysały się zielone fale zboża, las szumiał, świergotały ptaki.
Tak zbliżyły się do wielkiego miasta. Dzwony odezwały się z wieży kościelnej, i dzieci poznały głos ten dobrze znany. I poznały ulice, domy, sklepy, bramy.
Ściskając się za ręce biegły do swego domu, po znanych schodach, na znane poddasze, do izdebki, gdzie upłynęło im dzieciństwo.
Nic się tu nie zmieniło: sprzęty stały na swojem miejscu, na zegarze posuwały się wskazówki, a wahadło biegało w tę i ową stronę, powtarzając tym samym jednostajnym głosem: tik! tak!
Wchodząc we drzwi, zauważyły dopiero, jak urosły w przeciągu tego czasu. A tam przy oknie stały ich małe krzesełka! Babunia siedziała na starym fotelu i modliła się z książki, a słońce oblewało złotym blaskiem jej siwą głowę.
Jak tu ślicznie, jak jasno, jak wesoło!
O pałacu królowej śniegu zapomnieli. Usiedli znowu na małych stołeczkach, jak dawniej, i spojrzeli na drewnianą skrzynkę, w której rosły powoje i groszki pachnące. Na krzaczkach róż roz-