Strona:Królowa śniegu (Hans Christian Andersen) 034.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do kąta, a kładąc mu na głowie świeży kawał lodu, szepnęła bardzo cicho:
— Janek jest naprawdę u królowej śniegu, ale jemu tam dobrze. Zdaje mu się, że jest w najpiękniejszym kraju, i że mu nigdzie lepiej być nie może. Wszystko to stąd pochodzi, że drobne okruszyny czarodziejskiego zwierciadła utkwiły mu w oku i w sercu. A dopóki tkwić tam będą, nikt go nie uratuje, bo królowa śniegu ma nad nim władzę i może zatrzymać go gwałtem. A zresztą choćby i wrócił do ludzi, to będzie dla nich obcy, bo nic dla nich nie ma: nie potrafi nawet być wdzięcznym Marysi za jej miłość i poświęcenie.
— Więc cóż począć? — rzekł ren strapiony.
— Trzeba go uleczyć, trzeba wyjąć mu z serca i z oka szczątki czarodziejskiego zwierciadła.
— A jak to zrobić?
— Nie wiem. To nie moja sprawa.
— Więc nie chcesz pomódz Marysi? Nie możesz jej dać żadnej władzy?
— Zmiłuj się, renie, powiedz, cóż ja jej więcej dać mogę nad tę władzę, jaką sama już posiada. Czyż nie widzisz jej siły i potęgi? Czyż nie widzisz, że ludzie i zwierzęta służą jej i wypełniają jej wolę? Czyż nie widzisz, że bosa i uboga, pół świata już przebyła, a wszyscy jej pomagają, i nic się jej oprzeć nie może? Takiej władzy my jej nie damy. Takiej władzy nie może dać jej nikt na świecie, i od nas ona jej nie potrzebuje, bo ma źródło potęgi we własnem swem sercu, a tem źródłem jest dobroć, miłość i niewinność. Jeśli te trzy złote klucze nie otworzą przed nią pałacu królowej śniegu i nie ocalą Janka, to my także uczynić tego nie zdołamy.
— A teraz słuchaj jeszcze, co ci powiem. O dwie mile stąd zaczyna się ogród królowej. Tam zaniesiesz dziewczynkę i zostawisz ją przy du-