Przejdź do zawartości

Strona:Królewicz - żebrak wg Twaina.djvu/092

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XXVIII.

Pierwsze czyny Toma.


Mówiliśmy powyżej o smutnych przygodach biednego prawdziwego króla Edwarda, jak jeden lekkomyślny krok w życiu przypłacił całem przejściem przez osty i ciernie, jak wreszcie odnalazłszy swego wiernego, sercem całem oddanego sobie druha, wraz z nim dostał się do więzienia.
W tymże samym czasie inny, a nie prawdziwy król, Tomasz Canty, zaczynał powoli oswajać się z trybem życia królewskiego, który zaczął mu jakoś przypadać do gustu.
Powoli przestawał się lękać magnatów i znakomitości, jakiemi był otoczonym. Za pośrednictwem poufnego swego Marlofa wiedział o wszystkiem, o czem tylko chciał wiedzieć, co widząc dworzanie cieszyli się, mówiąc: iż królewicz pamięć odzyskiwać poczyna, a tem samem i choroba przechodzi.
Nie było również dla Toma obojętnem, kładzenie go do snu wieczorem i ubieranie rano. Sprawiało mu również przyjemność, gdy otoczony tłumem dworzan, szepczących pomiędzy sobą: „baczność, królewicz, król nadchodzi!“ szedł na obiad z towarzyszącymi sobie magnatami.
Lubił Tom również zasiadać na tronie królewskim i przyjmować ztąd różnych posłów zagranicznych.
Mimo, że uległ on zmianie pozornej, zewnętrznej, że przepadał za co raz to nowem ubiorem, coraz to nowem strojem, serce jednak pozostało toż samo, zacne, poczciwe, szlachetne. Dzielnie bro-