Strona:Królewicz - żebrak wg Twaina.djvu/084

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Noc pierwszą, Mayles wraz z chłopcem przepędzili źle bardzo. Sługa więzienny dostarczył niektórym aresztantom wino, poczem nastąpiły krzyki i bójki pomiędzy sobą. Trwało to do północy, póki nie rozpędzono pijanych, poczem zapanowała tyle upragniona cisza, pośród której wreszcie nasi przyjaciele zasnęli.
W ten sposób przechodziły dnie i noce.
Pośród aresztantów znalazł się jakiś poczciwy człeczyna, który opowiedział Maylesowi o właścicielach zamku Gandone. Ojciec Maylesa, ów właściciel, umierając, pożenił Gwidona z lady Anną.
Pożycie małżeńskie nieszczęśliwej było do niezniesienia. Gwidona nikt nie lubił, a wszyscy nienawidzili.
Staruszek ten opowiadał czasami też i o nowym królu.
Edward zapytał razu jednego:
— Ten młodzieniec... Cóż to za król?
Starzec odpowiedział:
— Wszak mamy tylko jednego pana i króla, a jest nim Edward szósty. Niechaj go Bóg ma w swej opiece. Miły, dobry i poczciwy jak tylko aniołowie być mogą. Mówiono, że jest szalonym, dziś jednak widocznie mu się polepsza. Naród dzień i noc w modłach błaga Pana Zastępów, by jak najdłużej zezwolił panować tyle mądremu i dobremu królowi. Pierwszem wielkiem dziełem jego było zwolnienie od kary śmierci hrabiego Norfolka. Obecnie król zamierza odmienić wszystkie prawa, które dotąd były najbardziej okrutnemi.
Wieść ta ździwiła niemało obecnego króla, który popadł w głęboką zadumę.
— Czyliż tym wymarzonym królem, miałby być ów nędzny włóczęga, z którym zamieniłem moje szaty królewskie — mówił król sobie — i w jaki