Strona:Królewicz - żebrak wg Twaina.djvu/006

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dnia tego król rodzic czuł się najszczęśliwszym ze śmiertelników, królowa zaś dumną, iż wreszcie obdarzyła księciem następcą królewską rodzinę i naród angielski. Znajomi i obcy padali sobie wspólnie w objęcia, łkając z nadmiaru szczęścia. W chacie nędzarza, zarówno jak i w pałacach, radowano się i weselono. Ucztowano przez trzy dni i trzy noce. Radosna ta wieść rozniosła się po całym kraju lotem błyskawicy. Kiedy wszędzie mówiono tylko o następcy królewiczu Edwardzie, ten z całym spokojem spoczywał spowinięty w koronki, atłasy i jedwabie w miękkiem swem łóżeczku, nie czując bynajmniej ani pieczołowitości dworzan, ani nie przewidując ile radości i wesela przyniósł narodzeniem się angielskiemu narodowi i całej swej rodzinie królewskiej.





II.

Senne marzenia.


Londyn, w czasie kiedy się to działo, był już wielkim miastem, liczącym do stu tysięcy ludności, wewnętrzne jednak urządzenie miasta pozostawiało wiele do życzenia. Ulice były krzywe, błotniste, domy duże, drewniane. Widzieć można tu było często drugie piętro, wystające niedbale nad pierwszem, a trzecie pod nad drugiem.
Ojciec Toma zamieszkiwał najbiedniejszą dzielnicę miasta. Mieszkania własnego nieposiadał, a jedynie odnajmował stancyjkę duszną, zakopconą w nawpół rozwalonym domu, zamieszkiwanym przeważnie przez pijanych robotników, lub zgłodniałych, obszarpanych wyrostków, udających